Mój sen śmiertelny ciałem spełniaszi słowem płochym w śnie poczętym:
Dla zakochanych to samo staranie - co dla umarłych,Desek potrzeba zaledwie też sześć,
Chciałbym być świeżym porannym tchnieniemWietrzyka,
On ją dostrzegł nagle, ona go dojrzałaI świat im zniknął z oczu, jak z dmuchawca puszek.
Siedli na ławce przytuleni, sami,szarzy, jak gdyby dobyci z popiołu.
Jakoś się przypadkiemOkno otworzyło;
Są pocałunki - jak sny swobodne,Jaskrawo-cudne, dziko-szczęśliwe,
Ja Ciebie kocham! Ach te słowaTak dziwnie w moim sercu brzmią.